Nasze Maryny i dzielne Janosiki - relacja Isabeli z Zimowego Janosika 2018

Etap 1 –namówić Ira na bieganie Ultra, co nie było łatwe, bo rozsądek i twarde stąpanie po ziemi nie pozwalało mu się zgodzić. Bo za długo, bo ciężko , bo w górach , bo jak to sobie wyobrażasz ?? Nie wspominając już o kosztach, bo bieganie Ultra nie jest wcale tanie i za ścioranie się trzeba słono zapłacić. Dodatkowe koszty to dojazd i kwatery i jedzenie, więc wychodzą mini wczasy dla 2 osób. No, ale okazało się, że Iro lubi biegać , więc udało się …jest zgoda. Zaczynamy trenować , ja szczególnie mocno i planujemy wybiegania i wycieczki biegowe …jest ich naprawdę sporo. I nagle pech , na wycieczce biegowej Irek zderza się z rowerzystą i okazuje się, że ma złamany obojczyk. Wszystkie plany rozmazują się w mojej głowie. Jak to ?? Czemu?? Dlaczego akurat teraz ?? Ale godzę się z tym faktem i mówię sobie …spoko jeszcze się uda… zobaczysz . Mija rok, rany się zasklepiają, a myśl, że marzenie można realizować dodaje skrzydeł.
Etap 2- namówić Ira na 64 km w Krynicy. Super bieg , można jeszcze kogoś namówić i tanio i super, że na Festiwalu Biegowym wśród wielu biegaczy. Udaje się jest decyzja i jesteśmy zapisani . Lecimy to z najlepszą ekipą pod słońcem, bo z Harpaganami, którzy wspierają i są zawsze obok. Udaje się ukończyć , jesteśmy Ultrasami ,ale apetyt rośnie w miarę jedzenia i ja już myślę o kolejnym biegu i oczywiście z dłuższym dystansem. Ja jestem gotowa , w górach czuje, że jestem w odpowiednim miejscu, czuję moc GÓR. Ania namawia , chodźcie z Nami na Janosika, Węgry, Łemko …propozycje się nie kończą …ech biegałabym wszystko, ale skąd brać te pieniądze, urlopy, wolne ..muszę przystopować …hej nie jesteś sama !!Pomyśl o Irku co on czuje, czy wogóle chce biegać z tobą ULTRA?!
Etap 3 –zapisać Nas na Janosika i sprawdzić się na dystansie 48 km w zimowych warunkach . Zaczynamy trenować i to jest najpiękniejszy okres w moim życiu. Ładowanie baterii i co tydzień praktycznie wycieczki w góry …jest to super CZAS na bieganie i przyzwyczajanie organizmu do dużego wysiłku. Dodatkowo trenujemy z Irem na miejscu i zaczynam czuć moc w nogach i głowie. Dam radę! Zaczynam morsowanie aby bardziej wzmocnić organizm i wiem już, że to dobra decyzja.
Nadchodzi czas wyjazdu i każdy dzieli się dobrymi radami. Co zabrać? Jak się ubrac? Ile żeli ? Wyjeżdzamy już w piątek, bo rano w sobotę START , okazuje się, że choroba dopadła niektórych z Nas i nie jest za wesoło. Co za los …zawsze coś musi się wydarzyć …zawsze pod górę …ech czas pożegnać się wynikiem ..szkoda …trudno przyjdzie jeszcze mój czas. Zaczynamy powoli ..dla mnie hmm, a dla Ira chyba też, bo naparza za mną, a w niektórych momentach jest przede mną. Biegniemy równo z Anią i Łukaszem, ale nagle tracimy się z oczu..pewnie są już z przodu-myślę sobie. Jest pięknie, aż brak słów na to jakie widoki pojawiają się za każdym zakrętem. Dech zatyka od mrozu, górskiego powietrza i tych niesamowitych obrazów. Fala dreszczyku przenika całe moje ciało i jestem już tu , czuję to …jestem tu i teraz. Nikt mi już nie zabierze tych obrazów w mojej głowie i tych cudownych chwil, które właśnie przeżywam. Jest zbieg na którym mijamy się z Anią… -Hejo Harpagani -woła wesoło i zbiega w dół, a my za nią. Znika nam z oczu, bo mocno zaczyna przyspieszać i to na podbiegu, więc odpuszczamy i robimy fotę. Czas na batona myślę i wbijam zęby w orzeszki oblane miodem ..
Jest pierwszy punkt żywieniowy ….dopycham się do wodopoju i zabieram trochę izotoniku …Ania rusza w trasę, ale kiepsko wygląda..może pomogą tabletki od Ira –martwie się –ale zaraz myślę - uda jej się jest zdeterminowana . Spoglądam na Ira …no cóż czas zwolnić …biegniemy długą wstęgą na odsłoniętym łagodnym wzgórzu. Kilometry ciągną się hen po horyzont, a słońce ładnie przyświeca i brokaci śnieg, który razi po oczach jak najprawdziwsze srebro. Dodaje mi to energii i zaczynam przyspieszać, jest tak cudownie …bajecznie. Robi się gorąco, oglądam się i widzę Irka jak zaczyna przyspieszać …goni mnie –to dobrze.
Na drugim punkcie mocno marudzimy …pokaż folie-krzyczy dziewczyna –zaczynam szukać ..o matko gdzie ona jest ?? Jeszcze kupa, siku , ziemniak , ciastko, picie i mija 28 min ….spotykamy Łukasza i Beatę –okej trzeba przyspieszyć ..,zaczynam Walkę …może jak przyspiesze to Iro też ? Hm niech mnie goni …ja zawsze gonie jego na asfalcie. Doganiam Łukasza i czekam na Ira … 24 km i pojawia się zjawiskowy widok…wow cykam fotę i pędzę do kolejnego punktu .
29 km i super punkt żywieniowy z taką scenerią za plecami, że szkoda się obracać w stronę stołu. Czekam na chłopaków wyjadając wszystkie pomarańcze z miseczki. Są takie soczyste i słodkie, że nie mogę się od nich oderwać. Docierają Harpagani z uśmiechami na twarzach …Łukasz się przebiera, a Iro dopija herbatkę z prądem, którą poczęstował go miejscowy góral. Robi się gorąco w żołądku, bo ja też próbuje tego trunku i fala endorfin dociera do głowy. Łukasz decyduje …Isa ty leć sama, bo się wyziębiasz czekając na Nas, a my z Irem powoli dobiegniemy razem. Spoglądam na Ira i on przyznaje racje i mówi leć kobieto leć…Odwracam się i rozpoczynam walke z 18 stoma kilometrami, które jeszcze przede mną .
Początek jest mocno pod górę, ale pózniej zaczynają się zbiegi, które ciągną się dobry kawałek drogi prawie do następnego punktu z jedzeniem. Mijam po drodze biegaczy z różnych dystansów, nawet zdarzają się ci z 23 km i ci z 55 km extreme. Robi się coraz chłodniej i ciemniej, a to oznacza, że mało czasu i trzeba pobiec szybciej. Docieram do żarełka mijając po drodze Tomka, który mocno naparza w dół. Chwila rozmowy na miejscu z biegaczami i Tomkiem na temat samopoczucia i ruszam w dalszą drogę po spałaszowaniu przepysznej zupy warzywnej, która dodaje +10 pkt. do mocy. Zostaje 10 km drogi, która prowadzi do upragnionej mety.
Po ominięciu konduktu pogrzebowego zaczyna się najlepsza zabawa czyli gonienie samej siebie i mijanie biegaczy, którzy mnie mijali wcześniej. Jak ja lubię to uczucie, kiedy czuję tą siłę i moc i doganiam wszystkich, którzy stają na mojej drodze. Biegnę już z uśmiechem na twarzy i praktycznie każdy kilometr to dla mnie niesamowita satysfakcja . Zaczynam mocno zbiegać w dół i ślizgam się na lodzie, nagle trach leżę ja długa. Zaczynam się podśmiewywać z siebie samej pod nosem i podśpiewuję …lecę bo chce… Okazuje się, że końcówka wcale nie jest w dół jak mi się wydawało i trzeba mocno podbiegać na zmęczonych już nogach. W oddali widzę już miasto skręcam ostro w dół i kogo ja widzę …Konrad ?? Niemożliwe …a jednak okazuje się, że to on i pozdrawiamy się , a ja już tak bardzo chcę tej mety, że lecę na oślep w dół. Dobiegam do zapory i słyszę głos wolontariusza …jeszcze 700 metrów …cooo?? Ile ?? masakra !!! Zbiegam po schodach i pojawiają się wyrzuty sumienia , bo metę przekroczę sama bez Ira. Pojawia się smutek, bo emocje są tak silne, że nie mogę powstrzymać wzruszenia. Widzę metę i uśmiechniętą Wiolę, która przytula mnie mocno i już widzę to pytanie w jej oczach. A gdzie Iro ?? Został z Łukaszem, głos mi się łamie i powstrzymuje się od płaczu. Schodzę po medal i witam się z Harpaganami i resztą ekipy. Tak przybiegłam sama. Tak bez Ira. Tak został z Łukaszem. Mimo wszystko się cieszę… naprawdę. Idę do Wioli i razem czekamy na Naszych chłopków. Przybiegają za jakiś czas szczęśliwi i zadowoleni. Jest już spokój na sercu jest On.
W bieganiu ultra dla Wszystkich ważny jest CZAS. W jakim czasie przybiegniesz lub ile czasu spędzisz w trasie, która ma nieziemskie widoki. Każdy czas jest Ważny, dla każdego jest to czas, który poświęca sobie. Ja mam CZAS na bieganie, ale szykuje się też ETAP 4-bieganie na CZAS w ULTRA. Czy mi się uda? Nie wiem? Ale jak nie spróbuje to się nie przekonam.
THE END.
Galeria: Zimowy Janosik 2018
Powiązane informacje
































DZIĘKUJEMY, ŻE CO ROKU JESTEŚCIE Z NAMI I TO DZIĘKI WAM... [więcej]



















Zimowa edycja Janosika na dystansie 45 km tak nas urzekła,... [więcej]









Wspaniała trasa z widokiem na Beskid Śląsk,... [więcej]



















Kto kocha ekstremalne wyczyny ??? Kto... [więcej]











Może jeszcze chwilę uda się pospać, te pół... [więcej]







