Majowy szalony weekend

Dzień 1
Za namową Konrada zapisałem się na bieg - Everest w Sosnowcu. To było połączenie dwóch pasji: chodzenia po górach i biegania. I to wszystko na miejscu w Sosnowcu. Przed startem odbyliśmy kilka treningów na Górce Środulskiej w celu rozpoznania trasy. 11, 15 i 23 razy zdobywałem ten szczyt na treningach z Harpaganami. Były wejścia o wschodzie i zachodzie słońca, a jeden zrobiłem sobie w samo południe. To wszystko miało później pomóc w osiągnięciu głównego celu, który mógł być tylko jeden - zdobyć ten pagórek 85 razy !!! To w poziomie 42,5 km, a w pionie 4000 m. A więc to miał być mój drugi maraton w życiu. Tym razem nie po płaskich ulicach Łodzi, a po trasie o niezłym stopniu nachylenia (czyli wg mnie urozmaicona). Prognozy pogody były bezlitosne 26C, czyli szykowała się niezła jazda. O Rysy byłem spokojny (23 wejścia), a Mt. Blanc, Kilimangaro i Mt. Everest były już niewiadomą. Cel celem, ale czy wystarczy sił ? Pogoda o 8.00 miło nas zaskoczyła - było pochmurno i rześko. W tak pięknych okolicznościach przyrody ruszyliśmy zdobywać szczyty !!! Swietłana Koniuszewska (Prezes naszego KOła Przewodników Turystycznych, Isa, Irek, Konrad i ja. Taktyka była ustalona: wchodzimy pod górę, a z góry zbiegamy. Nikt nie miał większej ekipy kibiców jak my !!! Szaleni Harpagani byli najlepsi :-) Z czasem ich grono się powiększało i w chwilach zwątpienia dodawali nam sił. W połowie dystansu przyszedł kryzys. Słońce grzało niemiłosiernie i świadomość, że przede mną jeszcze 40 wejść nie napawał optymizmem. Agnieszka upiekła specjalne babeczki mocy, którą jadłem przez dwa okrążenia. Dopiero jak popiłem wodą to dostałem mocy. Coraz częściej przystawałem przy grupie naszych kibiców (jednej osoby, to nawet nie poznałem) Przez jedno okrążenie próbowałem nic nie mówić (to rady Harpaganów po moim pierwszym maratonie) ale grupa zaczęła się martwić, że ze mną jest już bardzo źle i musiałem coś powiedzieć, bo wezwaliby ratowników medycznych :-) Napój Bogów podany kilkukrotnie przez Agnieszkę, Violę i tatę Isy uratował mi życie. Kilka łyków pozwoliło przetrwać najgorsze momenty. Podczas ostatniego okrążenia odrzuciłem kije i zabrałem naszą flagę Harpagana, która pomogła mi wbiec do połowy góry i zbiec jak na skrzydłach.Po 8 godzinach i 6 minutach zakończyłem swoją spinaczkę (85 wejść). Był to 10 czas na 21 uczestników, którzy zdobyli najwyższy szczyt !!! Dla mnie mega osiągnięcie i jestem z niego zadowolony. Cel został osiągnięty !!!
Dzień 2
Po sobotniej wspinaczce pojechaliśmy z ekipą Harpagana w niedzielę na bieg do Chrzanowa - Pociąg do biegania. To miał być spokojny bieg w niedzielne popołudnie na dystansie 10 km. Wbrew moim wcześniejszym zapowiedziom nie chciałem robić życiówki (dobre rady od doświadczonych Harpaganów). Start o 15.00. Piękna słoneczna pogoda i nieznany profil trasy. Okazało się, że trasa ma 2,5 km, a następnie nawrotka i powrót tą samą trasą i tak dwa razy. Czyli po 2,5 km mieliśmy rozpoznaną całą trasę. Według mnie trasa urozmaicona z ładnymi widokami. Dużo zieleni po obu stronach i nawet jedna kurtyna wodna. Zgodnie z założeniami przebiegłem ją w tempie konwersacyjnym z czasem 54,27, czyli w tempie 5'26"/km.
Podsumowując: bardzo udany biegowy weekend :-) Dziękuję wszystkim z którymi miałem okazję biec oraz wszystkim , którzy mi kibicowali na trasie i poza nią :-) Bez Was to by nie miało sensu :-)
Powiązane informacje
































DZIĘKUJEMY, ŻE CO ROKU JESTEŚCIE Z NAMI I TO DZIĘKI WAM... [więcej]



















Zimowa edycja Janosika na dystansie 45 km tak nas urzekła,... [więcej]









Wspaniała trasa z widokiem na Beskid Śląsk,... [więcej]


















Kto kocha ekstremalne wyczyny ??? Kto... [więcej]











Może jeszcze chwilę uda się pospać, te pół... [więcej]








