V Górska Przygoda - Wisła 10.11.2018


Ze względu na to że start był dopiero o 11 postanowiłem nie trzymać rodzinki aż do startu i poszli zobaczyć skocznię im. Adama Małysza.
Ja w tym czasie obejrzałem sobie pierwsze kilkaset metrów trasy, które nie napawały mnie optymizmem - droga wyłożona betonowymi płytami z otworami (koszmar dla biegaczy) i dosyć stromo pod górę - dobrze, że jest w miarę sucho bo na tych opadłych liściach na betonie można by wywinąć niezłego orła, szczególnie w drodze powrotnej.
Wracam pod hotel spod którego jest start i tutaj spotykam parę znajomych twarzy. Iro biegnie sam bo Iska się rozchorowała, Adam idzie z kijami. 15 minut przed startem wspólna rozgrzewka i ustawiamy się za bramą startową. Odliczamy - 3, 2, 1START.
Start biegu
Część biegaczy pomimo płaskiego odcinka startowego i pierwszych metrów z górki rozpoczyna marszem. O co chodzi? :o Oszczędzają siły przed pierwszym podejściem? Czemu się w takim razie nie ustawili na końcu stawki? Staram się ich szybko wyminąć aby nie przyblokowali mnie na późniejszych wąskich odcinkach. Po pierwszym km zaczyna się podejście po znajomych płytach betonowych. Dobra, w górę nawet i dobrze się wchodzi ale zbiegając w dół będzie trzeba uważać. Podchodzimy właśnie drogą w okolicę tyłu szczytu skoczni i pojawiają się moi kibice. Piotrek podbiega przybić piątkę :) Buzia uśmiechnięta czyli na skoczni zapewne mu się podobało, no i kolejką mógł wjechać na górę ;) Marta krzyczy: "A Ty tu przyjechałeś biec czy chodzić? Ruchy! Ruchy!" :D Mądrala! :p Dalej teren nieco łagodnieje, najgorsze stromizny mam już za sobą więc można zacząć znowu biec. Udaje się wyminąć jeszcze kilkunastu biegaczy i trafiam na grupę która już biegnie mniej więcej w tempie jakie mi odpowiada. Czasem ja wyprzedzam, czasem mnie wyprzedzają ale generalnie przewija się cały czas ta sama ekipa, jedni są mocniejsi na zbiegach, inni na podejściach. W tej grupie nie ma osób które wbiegały by pod strome wzniesienia, większość podchodzi ale mocnym tempem. Od punktu z wodą grupa jest mocno rozciągnięta i można biec swobodnie, nie ma tłoku, zrobiło się całkiem kameralnie ;) W pewnym momencie widzę chyba przed sobą dziewczynę która biegła też Wilcze Gronie i trzymała tempo które mi odpowiadało więc miałem dobrego "zająca" ;) Czyżbym znowu przyczepił się tego samego "zająca"? ;) Podbiegam i zagaduje, okazuje się że tak. Czytała nawet moje relacje. Fajnie, że te teksty ktoś czyta :) Zamieniamy kilka zdań na temat biegów i lecimy dalej. Zaczyna się długi zbieg, nie za stromy, podłoże w miarę solidne, trochę ubitej ziemi, nieco drobnych kamieni, można nieco się rozpędzić. Luzuje nieco hamulce i zaczynam się rozkręcać, miejscami tempo wzrasta powyżej 4:00/km, nawet 3:30/km, mnie sie wydaje że idę jak burza z tej góry a elita ze średnią 4:00/km przebiega całą trasę, hahaha :D Podczas tego zbiegu udaje się wyprzedzić kilka osób ale co z tego jak zaraz potem zaczyna się wypłaszczenie i potem podbieg i tym razem to mnie kilka osób wyprzedza, ale to chyba nie ci sami których ja wyprzedziłem ;) Zrobiło się gorąco ale w tym momencie widzę przy trasie korytko do którego ścieka woda z pobliskiego źródełka, niektórzy się poją przy źródełku, ja obmywam tylko twarz, namaczam solidnie buffa i w drogę - tego mi było trzeba bo słoneczko zaczyna przygrzewać.
Dalej trasa powraca już na fragment którym wbiegaliśmy, tutaj też pojawiają się kijkarze którzy wyruszyli parę minut po nas i mieli nieco krótszą trasę bo ok 12km. Trzeba uważać bo nie każdy schodzi z drogi słysząc za sobą biegacza i nie zawsze da się bezpiecznie wyminąć. Oczywiście nie brakuje też takich co to wystawiają kij w bok na wysokość oczu aby spojrzeć na zegarek. Jednak większą część tego odcinka udaje się pokonać bez większych problemów. Najgorszy był wąski odcinek prowadzący przez wyżłobiony przez wodę kanion gdzie można było biec po w miarę pewnym ubitym gruncie ale wyprzedzając trzeba było wbiec na dywan opadłych liści pod którym nie do końca było wiadomo co się znajduje - czasem trafiło się na kamień, czasem na korzeń więc adrenalina była ;) Na ostatnim, już betonowym odcinku trasy mijam Adama, który mocnym tempem kroczy z kijami. Na tym fragmencie trasy nie dużo wolniej niż biegacze. Tutaj trzeba uważać bo te betonowe płyty mogą być zdradliwe.
Teraz skręt na kamienne schodki prowadzące na teren hotelu, klikanaście stopni w górę i hyc z górki na metę. Na szczycie schodów są moi kibice, Piotrek towarzyszy mi na ostatnich metrach i wbiegamy razem na metę.
Ostatnie metry przed metą z synkiem
Zakładany czas poniżej 2h udało się osiągnąć - 1:47:30 czyli mogę być zadowolony :) Warunki pogodowe sprzyjające bieganiu i trasa chyba nieco łatwiejsza niż w Rajczy. Może jeszcze tu wrócę bo organizacja i impreza fajna. Jedyny minus na jaki zwróciłem uwagę to organizacja rozgrywanego równolegle biegu dla dzieci, w którym faworytami byli najstarsi uczestnicy gdyż nie było podziału na kategorie wiekowe. Większość maluchów mogła się w ten sposób bardzo zniechęcić do biegowej rywalizacji. Niby prezenty dostali wszyscy uczestnicy ale podium było zarezerwowane zdecydowanie dla najstarszych, no bo jaki 4-5 latek wygra z 15-latkiem? Poza tym organizacja na 5 więc możliwe że jeszcze tutaj kiedyś wrócę :)
Powiązane informacje
































DZIĘKUJEMY, ŻE CO ROKU JESTEŚCIE Z NAMI I TO DZIĘKI WAM... [więcej]


















Zimowa edycja Janosika na dystansie 45 km tak nas urzekła,... [więcej]









Wspaniała trasa z widokiem na Beskid Śląsk,... [więcej]



















Kto kocha ekstremalne wyczyny ??? Kto... [więcej]











Może jeszcze chwilę uda się pospać, te pół... [więcej]








