Długi spacer po krainie Łemków

Właściwie cały mój sezon biegowy przebiegał pod kątem przygotowań do tego biegu… starty w ultra, treningi w górach w grupie, samotne treningi w górach, nocne treningi w górach czy nocne wybiegania po lasach wokół Pogorii czy parku w Milowicach miały pomóc w przygotowaniach do tego startu.
Założenia były proste… dotrzeć do mety w Komańczy w jednym kawałku w czasie poniżej 28 godzin, dobrze się przy tym bawiąc. Po drodze 7 punktów żywieniowych w tym przepak w Chyrowej.
Na Łemko jedna rzecz jest pewna… nie odbierzesz pakietu startowego, jeżeli brakuje Ci chociaż drobnostki z wyposażenia obowiązkowego… dzięki temu mój plecak był lekko przeładowany (bukłak, kubek, softflaski, żele, batony, mleczko w tubce, 2 czołówki, koszulka i buff na zmianę, kurtka przeciwdeszczowa, folia NRC, bandaż, opatrunek, mapa, rękawiczki … sporo tego… a nad ranem musiałem znaleźć dodatkowo miejsce na długie spodnie i bluzę, które przebrałem)
Czas próby
Start – deptak przy Głównej Pijalni – Krynica-Zdrój 12.10.2018r. g. 00:00
Nie za dobrze spałem w nocy przed startem… właściwie to prawie wcale, dlatego po odbiorze pakietu startowego w Pijalni Głównej w Krynicy zalegliśmy z Kamilem na materacach i tak leżeliśmy aż do 23:00 … oczywiście sen nie nadszedł….
Punkt 24:00 rozpoczęła się nasza przygoda i ruszyliśmy ulicami Krynicy w kierunku Komańczy. Nie wiedziałem właściwie czego się spodziewać po pierwszej części trasy (do 80 km) bo poznałem ją jedynie częściowo na Ulramaratonie Magurskim ...
Tak naprawdę to najbardziej interesowało mnie, jak zareaguje mój organizm na 2 noce napierania w górach bez snu … podobno niektórzy widzą różne fajne rzeczy a inni mniej fajne, co nie zmienia faktu, że może być zabawnie …
Pierwsza noc minęła szybko a słońce przywitałem za Wołowcem (2 punkt kontrolny ok 43km) o ponad 1:10 szybciej niż planowałem. Tak naprawdę to nie wiem, po co się tak spieszyłem…. może po takie widoki…
Fot. Alexis Berg
Fot. Alexis Berg
Na przełęczy Hałbowskiej po raz pierwszy spotykam Basię, która wybiegała z punktu w kierunku Chyrowej… Spotykamy się ponownie na punkcie w Chyrowej (81km), gdzie po przepaku, wymianie wyposażenia i zjedzeniu ciepłego posiłku postanawiamy przez jakiś czas wspólnie podreptać w kierunku mety. Dzień był wyjątkowo gorący… taki nie w stylu Łemko.. (podobno Łemko słynie z błota…. tym razem Błotowyna była wyjątkowo sucha i słoneczna) I tak na wspólnych rozmowach, kryzysach, wzlotach i upadkach mija nam droga aż do Iwonicza Zdroju (102 km), gdzie docieramy tuż przed zachodem słońca.
Na słynną zupę dyniową na punkcie w Puławach Górnych (121 km) docieramy o 20:40 (ponad godzinę przed moim planowanym czasem) Nie było nam dane się zbytnio rozsiąść, bo po dyniowej, uzupełnieniu bukłaków i szybkim ubraniu ciuchów na kolejną noc zostaliśmy dosłownie wypchnięci z punktu… co za ludzie…. każą biegać po nocy…
Na ostatnim punkcie żywieniowym wita nas (przy muzie słyszalnej z daleka) Załoga Górska – prawdziwy PIT STOP biegów górskich ;) Szybkie picie i jedzenie i wypad na trasę (do zapamiętania: nie pić 2 kubków wody spod kiszonych ogórków na ultra, bo to oznacza „mały” dyskomfort w dalszej części biegu…)
Jesteśmy w Komańczy !!!!
Sprawdzam godzinę: 02:40 i kilkanaście nieodebranych połączeń i wiadomości… telefon chyba sam się ściszył, by mi nie przeszkadzać w biegu…
Szybki telefon do Ani:
Łuki: Cześć, jestem w Komańczy … czy mogłabyś po mnie przyjechać??
Ania: przyjechać? My tu na Ciebie od północy czekamy na mecie !!!
Na kilkaset metrów przed metą wybiegają po Nas Harpagani (co za ekipa!!!!!) i wspólnie, w asyście Łemkowskich dzwonków i okrzyków radości, przekraczamy linię mety…. Czas 26:49 (1:10 lepiej niż plan), a na mecie gratulacje, zdjęcia, wywiady i oczywiście zasłużone piwo ;)
Komitet powitalny (od lewej: Michał, Kasia, Wojtuś, Kamilos, Michał, Ania. Kondziu, Finsher, Olga, Kasia, Ania W., Raf … zabrakło Marysi i Krystiana, którzy witali Basię)
To była najdłuższa i najfajniejsza przygoda, w której dane mi było uczestniczyć… czy wrócę?? Na 100% wrócę, bo Basia nie zrobiła fot przy ściance i obiecałem jej, że zrobi ;)
Tegoroczne Łemko przypłaciłem bólem w pachwinie od około 100 km i ostatnie 50 km robiłem na środkach przeciwbólowych … nikt nie mówił, że ultra nie boli … w sumie to może ten ból nie pozwolił mi na przysypianie na trasie ;) Podczas drugiej nocy tylko raz miałem przywidzenie … chyba że mała włochata główka naprawdę wychyliła się z konaru drzewa gdzieś w Beskidzie Niskim…. ;)
Harpagani są naprawdę wspaniali !!!… w naszym wynajętym domku w Komańczy specjalnie dla mnie przyszykowali miejsce do spania… na pierwszym piętrze (po stromych drewnianych schodach @#&??!!) . Uwielbiam takie niespodzianki…. w połowie drogi zastanawiałem się nad zakładaniem obozu pierwszego a po dotarciu na górę cieszyłem się bardziej niż na mecie Łemko ;) Dodam tylko, że w nocy środki przeciwbólowe przestały działać i miałem mały armageddon przez dalszą część nocy, coś tam chyba jednak przespałem…
Niedzielny poranek to śniadanie do łóżka podane przez Rafa… nie no, to było mistrzostwo (kiedyś się odwdzięczę !!!)…. a następnie powrót do domu z przystankiem w Krośnie na obiad w „Posmakuj” (ci od zupy dyniowej). Pierwszy raz zdarzyło mi się zasnąć przy stole nie będąc pod wpływem żadnych środków wyskokowych….
Dalszej drogi powrotnej nie pamiętam…. przespaliśmy ją grzecznie z Kamilem na tylnych siedzeniach samochodu (dzięki Michał za transport !!!!)
Osiągnięcie linii mety, radość z pokonywania ostatnich metrów z przyjaciółmi i wspólne świętowanie ukończenia swojego najdłuższego biegu zrekompensowały całkowicie przelany pot i ból na trasie…
Łemkowyna Ultra Trail to impreza typu „must be”. Trasa nie należy do technicznych, przez co świetnie nadaje się do debiutu w biegu górskim czy ultramaratonie. Świetnie wyposażone punkty żywieniowe i wspaniali wolontariusze dopełniają obraz tej imprezy, dzięki czemu Łemko na stałe wpisała się w mój kalendarz biegowy…
Galeria: Łemkowyna Ultra Trail 2018
Powiązane informacje































DZIĘKUJEMY, ŻE CO ROKU JESTEŚCIE Z NAMI I TO DZIĘKI WAM... [więcej]



















Zimowa edycja Janosika na dystansie 45 km tak nas urzekła,... [więcej]









Wspaniała trasa z widokiem na Beskid Śląsk,... [więcej]



















Kto kocha ekstremalne wyczyny ??? Kto... [więcej]











Może jeszcze chwilę uda się pospać, te pół... [więcej]








