Nasza sztafeta na Triathlonie w Kędzierzynie-Koźlu

Trochę historii - Krzysiek
Na początku czerwca 2019r Mariusz Bijak wyszedł z pomysłem sztafety pod tytułem „Harpagan Sosnowiec w Triathlonie”. Pomysł ten padł na podatny grunt bo w małej grupie dyskusyjnej o pływaniu w której byłem Ja (Krzysztof), oraz Łukasz Klich i wspomniany pomysłodawca Mariusz.
Do wyboru były 3 opcje:
Po szybkiej weryfikacji naszych kalendarzy urlopowo-startowych dwie pierwsze opcje zostały wykreślone i pozostał w grze Kędzierzyn.
Szybko dogadaliśmy się kto będzie co robił. Ja – pływanie, Mariusz – rower, Łukasz – bieg. Wydawało się to dobre, bo każdy startował w tej dyscyplinie w której czuł się najlepiej z naszej trójki. Tydzień później jednak Łukasz przemyślał sprawę i podjął decyzję, że chciałby wystartować indywidualnie. Nasza sztafeta została więc bez biegacza. Mariusz jak na dobrego organizatora przystało rozpoczął poszukiwania szybkiego biegacza w naszym stowarzyszeniu, który chciałby spędzić (upalną jak się później okazało) niedzielę w towarzystwie osób zakręconych inaczej. Z wybawieniem przyszła nam Paulina co się później okazało strzałem w dziesiątkę.
Łukasz zapewnił nam i dwóm rowerom transport do Kędzierzyna – miasta z jednym z największych portów rzecznych w Polsce. Jest to drugie co do wielkości miasto województwa opolskiego pod względem liczby ludności i obszaru. Zawody organizował Klub Sportowy Koziołek, a odbywały się one na wyspie Ostrówek. Trasa pływacka wytyczona była na rzece Odrze, kolarska na ulicach miasta Kędzierzyn, a biegowa po przełajowych terenach wyspy Ostrówek.
Dzień zawodów i Start
Start na dystansie ¼ Iron Man zaplanowany był na godzinę 14:00, a na dystansie 1/8 IM 40minut później.
Oboje z Łukaszem rozpoczęliśmy harpagańskie boje na dystansie ¼. Mieliśmy ustaloną taktykę. Ja jako, że startowałem w sztafecie miałem narzucić tempo, a Łukasz miał się trzymać w moich nogach oszczędzając siły na dalsze konkurencje. Jak się później okazało taktyka była trudna do realizacji. Już problem sprawiało utrzymanie się w linii w oczekiwaniu na sygnał startu od sędziego (prąd wody robił swoje), a później zaczęła się tzw. pralka.
Pierwsza prosta minęła szybko, bo płynęliśmy z nurtem rzeki, ale i tak nie obyło się od kilku kopniaków i łokietków, które spowodowały, że woda przedostała się do jednego okularka i moja zdolność do nawigacji spadła o jakieś 50%. Po dopłynięciu do pierwszej boi mieliśmy skręcić w lewo i płynąć do boi nr 2. Tu już było trochę trudniej, ale że ten odcinek był krótszy to minął również szybko. Nadszedł czas na dłuższą prostą pod prąd. Odeszła mi chęć tutaj do walki i ciśnięcia szybkim tempem. Starałem się jak najekonomiczniej dopłynąć do kolejnej bojki po minięciu której był kolejny skręt w lewo i krótszy odcinek w poprzek rzeki zamykający pierwszą pętlę. Muszę przyznać, że już byłem całkiem zmęczony a do przepłynięcia była druga pętla. Starałem się na niej płynąć poprawnie technicznie, luźno, wyrównując oddech. Dzięki temu płynąć wydajniej doganiałem kolejnych zawodników i zaczynała się walka na łokcie i pięty przy próbie ich wyprzedzania. Strasznie mnie to wybijało z rytmu i sprawiało, że czułem się coraz bardziej zmęczony nie mogąc swobodnie i rytmicznie nabierać powietrza. Nie potrzebie sędzia przed startem powiedział, że kto nie będzie miał sił płynąc dalej może podnieść rękę i zostanie wciągnięty do kajaka. Takie myśli pójścia na łatwiznę niepotrzebnie mnie dekoncentrowały ;) Ostatecznie dopłynąłem do końca drugiej pętli i później dywanu rozłożonego na betonowym brzegu Odry, po którym biegło się do strefy zmian.
Muszę przyznać, że było to jedno z cięższych pływań w mojej triathlonowej karierze, biegnąc w piance i upale ponad 30st C myślałem, że się zagotuję. Sam dobieg był oczywiście pod górkę jak to często w triathlonie bywa. Kiedy zatrzymałem zegarek miałem czas 13:42. Łukasz wybiegł tuż za mną i razem dotarliśmy do strefy zmian.
Gdzie przekazałem czip Mariuszowi. Teraz mogłem wreszcie uspokoić oddech, ściągnąć piankę, napić się, zjeść pół banana i przygotować na biegowy rekonesans po wyspie ;). Zastanawiał mnie czas pływania bo pokrywał się on z zegarem na linii startu meta. Nie wierzę, abym mógł przepłynąć 950m w czasie poniżej 16-17min. Najwyraźniej trasa była krótsza, choć Polar wskazał dystans 1250m na podstawie GPS. Dziwne ?
Podczas gdy Paulina oczekiwała na przyjazd Mariusza, który dzielnie ścigał się na swojej czasówce, ja udałem się na wspomniane wybieganie po wyspie. Szczerze to trasa nie należała do najłatwiejszych i cieszyłem się, że nie biegnę tutaj całych zawodów tylko mogę sobie treningowo potruchtać. Żar z nieba, bieg po łąkach, trawach, zboczach rzeki, a nawet przez stajnię. Do tego tysiące zakrętów. Trzeba przyznać, że trasa ciekawa ;)
Rower - Mariusz
Jako że ja w sztafecie podjąłem się części na rowerze to zaraz po przyjeździe obkleiłem rower i wyruszyłem z Łukaszem na rekonesans trasy. Trasa była mi znana z moich dawnych wyjazdów wędkarskich do Kędzierzyna :). Droga była przyjemna - przypomniałem sobie stare klimaty wędkarskie :). Na trasie była niespodzianka w postaci 4 zakrętów po 90 stopni czego nie było na mapie (warto objechać trasę wcześniej). Po objechaniu trasu przeliczyłem, że na 6 okrążeniach będę miał 12 nawrotek i 24 ostre zakręty, które zwalniają i założyłem, że będę jechał z prędkością…na maksa :).
Po objeździe trasy zaparkowałem rower w strefie zmian. Przed startem poszedłem jeszcze pokibicować Krzyśkowi na pływaniu powiedziałem powodzenia i ustawiłem się w strefie zmian. Po strzale na start już się pojawiły emocje - skoncentrowany czekałem na Krzyśka aby przejąć chip. Krzysiek szybko przypłynął a jak wbiegał do strefy zmian zdążyliśmy mu cyknąć fotkę :). Zabrałem się za przepinanie chipa. Teraz już nie było odwrotu trzeba cisnąć a dwie sztafety przed nami na trasie (mieli zawodowych pływaków). Popędziłem swoim tempem, adrenalina i motywacja była spora bo nie można zawieść drużyny. Systematycznie kręcąc korbą na 3 okrążeniu doszedłem kolarza ze sztafety z 2 miejsca. Zegarek pokazywał zadowalające średnie. To mnie zmotywowało i kręciłem dalej - czułem, że będzie mocno.
Po 6 okrążeniach dojechałem, zeskoczyłem z roweru (gubiąc bidon) i pobiegłem co sił przekazać chip naszej biegaczce. Na mecie trasy rowerowej zegarek pokazał średnią 36,4 km/h z czego jestem bardzo zadowolony (wyciągnąłem wnioski z ostatniego startu). Po chwili odpoczynku i posiłku pobiegłem kibicować naszej Paulinie na trasie biegowej i udało się nawet ustrzelić kilka fajnych fotek w….stajni :).
Bieg - Paulina
Stanąć w szranki z triatlonistami? Czy ja śnie? Na szczęście tylko w sztafecie. Najważniejsze zadanie, to wystartować w biegu i dać z siebie wszystko, by nie zawieść drużyny. Strefa zmian na szczęście była w cieniu, więc oczekiwanie na swoją kolej wypatrując na zegarze upływających minut nie było aż tak uciążliwe. Chłopaki wykonali swoje zadanie olśniewająco szybko, więc poczułam lekką presję. A zwątpienie pojawiło się dość szybko, już przy wybiegnięciu na trawiasty odcinek trasy. Skwar lejący się z nieba i suche powietrze połączone z uniesionym przez biegaczy pyłem nie pomagały płucom łapać potrzebnego powietrza. I te niekończące się pętle niczym na lotnisku w Amsterdamie. Widok mijanych idących zawodników był wtedy bardzo kuszący, ale byłam świadoma, że przecież oni pewnie już mieli za sobą odcinek w wodzie i jazdę rowerem. Widok kompanów z drużyny przypominał mi o mojej części zadania. Na szczęście przy drugim okrążeniu słońce schowało się za chmury. Niestety nie udało się urwać 3 min, ale udało się nie przekroczyć godziny.
Chylę czoła przed osobami startujacymi w triatlonach ze względu na wysiłek, ktory muszą włożyć w sprawdzenie się na zawodach i czas poświęcony na treningi. Ale czy doskonalenie się w trzech dziedzinach sportu jednocześnie nie jest satysfakcjonujące?
Podsumowanie
Naszą pierwsza Harpagańska triathlonowa sztafeta ukończyła zawody na drugim miejscu co nas miło zaskoczyło - hura!!!!
Po krótkim basenie z zimną wodą i posiłku udaliśmy się na rozdanie nagród.
Bardzo miłe było to jak wychodziliśmy po odbiór pucharów. W tym dniu cała ekipa z Harpagana i Sosnowca się spisała:
- Harpagan 2 miejsce w sztafetach
- Łukasz Klich 3 w swojej kategorii na ¼
- Sandra Michalak 1 w kategorii kobiet na 1/8 gratulacje :)
- Na koniec konkurs losowania nagród - gdzie jak się okazało Harpagan wygrał drugie zawody:). Pierwsza wylosowana Paulina drugi Mariusz a za kilka osób Krzysztof.
Ale to było wesołe jak cały czas ktoś z Sosnowca wychodził albo na podium albo po odbiór nagrody. W tej całej zabawie dopingował nas również trener Triathlon X-Team Sylwester Kuster – dziękujemy. To była naprawdę dobra zabawa.
Galeria: 1. Kędzierzyn-Koźle Triathlon
Powiązane informacje































DZIĘKUJEMY, ŻE CO ROKU JESTEŚCIE Z NAMI I TO DZIĘKI WAM... [więcej]



















Zimowa edycja Janosika na dystansie 45 km tak nas urzekła,... [więcej]









Wspaniała trasa z widokiem na Beskid Śląsk,... [więcej]



















Kto kocha ekstremalne wyczyny ??? Kto... [więcej]











Może jeszcze chwilę uda się pospać, te pół... [więcej]








